Tak, tak i od półtora roku prawie prowadzę wiejskie życie :) Coraz bardziej wiejskie ;) Własny chlebek, mleko prosto od krowy, a z niego serek, śmietana. Krowa wprawdzie sąsiadki, ale mleczko dostajemy prosto z udoju, jeszcze ciepłe...
Mamy też wielki ogród. Na razie toczymy zajadłą walkę z chwastami, bo pokrzywy to były większe od nas, ale mieliśmy w tym roku pierwsze polony. Pomidorki, truskawki, kabaczki itp. No i jabłka, bo i sadek jest. Dużo jeszcze pracy przed nami, ale jaka to radość planować wymarzony ogród, w którym nie zabraknie wrzosów i brzozy. Sosny już są :)
W prawdzie mieszkamy w kapitalnym remoncie, ale i tak za nic nie wróciłabym do miasta.
Oj zazdroszcze dużego ogrodu, z niesamowitą przyjemnościa bym taki posiadla ;-)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w pisaniu bloga :)
Dziękuję bardzo :D Mam nadzieję, że ogród będzie kiedyś moją dumą :D
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie:) I ja 6 lat temu pożegnałam miasto (co prawda małe, które kochm do dziś:) ) zamieszkałam tuż pod samiutką Łodzią we wsi Dobra...cieszę się że mój mąż nie znosi wielkich miast i z Łodzi uciekł na łono natury bo i ja nie potrafiłabym żyć w wielkim mieście. pozdrawiam serdecznie-ewa
OdpowiedzUsuń