Czasem mamy taki czas, że roboty jest "po kokardkę" (jak mawia moja koleżanka), a rodzika życzy sobie coś pysznego. Wyjścia mamy cztery:
1) Oprotestować robienie czegoś pysznego z powodu nadmiaru roboty
2) Wysłać rodzinkę do sklepu lub cukierni
3) Zanurkować w odchłanie kredensu lub szafki po zapasy domowe lub sklepowe
4) Upiec szybciukie bułeczki.
Polecam wyjście czwarte, bo smaczne i najdużej trwającą czynnościa jest nagrzewanie piekarnika do 220 stopni ;).
Potrzebujemy:
Płat ciasta fracuskiego (fajnie mieć je w lodówce w tzw. odwodzie)
Banan
Czekoladę mleczną (u nas, jak wolicie deserową smiało dawajcie)
Żółtko do pomarowania.
Ciasto dzielimy na +/- kwadraty, baban kroimy w plasterki, czekolade dzielimy na rządki.
Na cieście kładziemy plasterki banana, na nich czekoladę. Składamy sklajamy boki dociskając widelcem. Smarujemy żółtkiem, układamy na blaszce wyłożonej papierem. Pieczemy do zrumienienia w 220 stopniach. Dalipan nie mam pojecia ile to czasu, bo po prostu pilnuje, ale nawet nie warto wychodzić z kuchni, bo moga sie przypalić.
Można zjadać na ciepło, ale uwaga! babany sa bardzo gorące i zdecydowanie dłużej niż ciasto trzymają temperaturę.
Smacznego!
Na koniec migawka z przygotowań do Jarmarku
niedziela, 15 marca 2015
sobota, 14 marca 2015
Już za dwa tygodnie
Zapraszam Was serdecznie na Jarmark Wielkanocny na oławski Rynek, w dniach 28-29.03.2015. :)
Praca przedjarmarkowa wre :). Oto jej efekty. Niektóre tylko, oczywiście.
Irysowe jajo :)
Róża na pisance? Czemu nie ;)
Kufereczek z niezapominajkami :)
U nas od kilku dni siąpi, wieje i słoneczka ani, ani. Palimy w kominku, cieszymy się ciepełkiem i przytulnością naszego domu :).
Wracam do malowania i lakierowania.
Cudownego weekendu Wam życzę, bez wzglądu na pogodę :)
Praca przedjarmarkowa wre :). Oto jej efekty. Niektóre tylko, oczywiście.
Irysowe jajo :)
Róża na pisance? Czemu nie ;)
Kufereczek z niezapominajkami :)
U nas od kilku dni siąpi, wieje i słoneczka ani, ani. Palimy w kominku, cieszymy się ciepełkiem i przytulnością naszego domu :).
Wracam do malowania i lakierowania.
Cudownego weekendu Wam życzę, bez wzglądu na pogodę :)
Etykiety:
decoupage,
jarmark,
pisanki,
zaproszenie
sobota, 7 marca 2015
Babka z rumem
Jutro nasze babskie święto, no i Wielkanoc się zbiża więc babka :). Wilgotna, aromatyczna, mocno bakaliowa, pyszna.
Zapraszam!
Przepis pochodzi z książeczki "Kuchnia żydowska" z serii "Z kuchennej półeczki"
Składniki:
1 łyżka suszonych drożdży (nie lubię suszonych więc robiłam na świeżych)
280g mąki
55g cukru
1/4 łyżeczki soli
150ml ciepłego mleka
3 lekko ubite jajka
4 łyżki masła lub dobrej margaryny
1 łyżeczka esencji waniliowej
1 łyżeczka esencji rumowej (opcjonalnie). Można je zastąpić aromatami do ciasta.
55g pokrojonych orzechów (włoskie, laskowe, migdały)
55g rodzynek - moczymy je przez 10 minut w wodzie i osuszamy (moczyłam w rumie)
55g kandyzowanej skórki pomarańczowej lub cytrynowej drobno posiekanej
płatki migdałowe i margaryna do formy
Jeśli używamy suchych drożdży mieszamy je z mąką, cukrem i solą, dodajemy mleko i zarabiamy. Jeśli mamy świeże drożdże rozcieramy je z łyzeczą cukru, a gdy ruszą mieszamy je z mlakiem i działamy tak samo. Stopniowo dodajemy jajka, masło oraz esencje. Wyrabiamy i przykryte ściereczką zostawiamy do wyrosnięcia na ok. godzinę aż podwoi objetość.
Formę do babek (dużą) smarujemu oficie tłuszczem i wysypujemy płatkami migdałów.
Do ciasta dajemy bakalie i wyrabiamy. Przekładamy je do formy i znów przykryte zostawiamy do wyrosnięcia na ok 45 min. lub do momentu kiedy ciasto niemal zrówna się z brzegiem formy.
Piekanik rozgrzewamy do 180 stopni i pieczemy ciasto ok. 30-40 minut. Zawsze sprawdzam patyczkiem czy jest już gotowe.
Teraz szykujemy syrop rumowy.
115 g cukru
125 ml wody
2 łyżki rumu lub esencji rumowej
W małym rondelku gotujemy wode, dodoajemy cukier i mieszamy aż się rozpuści. Gotujemy 3 minuty. Zdejmujemy z ognia i dajemy rum.
Gorące ciasto (w formie!) nakłuwamy wielkokrotnie szpikulcem (polecam patyczek do szaszłyków) i skarpiamy syropem aż do jego wsiąkniecia. Chwilkę to zabiera, ale warto. Nie wyciagamy od razu tylko studzimy w formie.
Natępnym razem dam chyba miej cukru do syropu i zastanamiam się nad zastapieniem wody sokiem z pomarańczy. Co o tym myslicie?
Smacznego! :)
Wczczoraj zaczęłam wiosenne porządki i w ramach przywracania sprawności ręce grabiłam liście. Chyba się ogólnie zastałam, bo jakaś z lekka obolała jestem ;).Synuś śmigał obok na biegaczu, pierwszy raz na podwórku. Zastanawiałam się czy uda mi się coś podziałać przy Nim, ale okazuje sę, że wspłpraca kwitnie :). Małe grabki też poszly w ruch i "Pomagam mamie" :D. Dziś będziemy dalej działać.
Właśnie zaczęło się słonko przebijać przez chmury :). Cudownego weekendu Wam życzę!
Zapraszam!
Przepis pochodzi z książeczki "Kuchnia żydowska" z serii "Z kuchennej półeczki"
Składniki:
1 łyżka suszonych drożdży (nie lubię suszonych więc robiłam na świeżych)
280g mąki
55g cukru
1/4 łyżeczki soli
150ml ciepłego mleka
3 lekko ubite jajka
4 łyżki masła lub dobrej margaryny
1 łyżeczka esencji waniliowej
1 łyżeczka esencji rumowej (opcjonalnie). Można je zastąpić aromatami do ciasta.
55g pokrojonych orzechów (włoskie, laskowe, migdały)
55g rodzynek - moczymy je przez 10 minut w wodzie i osuszamy (moczyłam w rumie)
55g kandyzowanej skórki pomarańczowej lub cytrynowej drobno posiekanej
płatki migdałowe i margaryna do formy
Jeśli używamy suchych drożdży mieszamy je z mąką, cukrem i solą, dodajemy mleko i zarabiamy. Jeśli mamy świeże drożdże rozcieramy je z łyzeczą cukru, a gdy ruszą mieszamy je z mlakiem i działamy tak samo. Stopniowo dodajemy jajka, masło oraz esencje. Wyrabiamy i przykryte ściereczką zostawiamy do wyrosnięcia na ok. godzinę aż podwoi objetość.
Formę do babek (dużą) smarujemu oficie tłuszczem i wysypujemy płatkami migdałów.
Do ciasta dajemy bakalie i wyrabiamy. Przekładamy je do formy i znów przykryte zostawiamy do wyrosnięcia na ok 45 min. lub do momentu kiedy ciasto niemal zrówna się z brzegiem formy.
Piekanik rozgrzewamy do 180 stopni i pieczemy ciasto ok. 30-40 minut. Zawsze sprawdzam patyczkiem czy jest już gotowe.
Teraz szykujemy syrop rumowy.
115 g cukru
125 ml wody
2 łyżki rumu lub esencji rumowej
W małym rondelku gotujemy wode, dodoajemy cukier i mieszamy aż się rozpuści. Gotujemy 3 minuty. Zdejmujemy z ognia i dajemy rum.
Gorące ciasto (w formie!) nakłuwamy wielkokrotnie szpikulcem (polecam patyczek do szaszłyków) i skarpiamy syropem aż do jego wsiąkniecia. Chwilkę to zabiera, ale warto. Nie wyciagamy od razu tylko studzimy w formie.
Natępnym razem dam chyba miej cukru do syropu i zastanamiam się nad zastapieniem wody sokiem z pomarańczy. Co o tym myslicie?
Smacznego! :)
Wczczoraj zaczęłam wiosenne porządki i w ramach przywracania sprawności ręce grabiłam liście. Chyba się ogólnie zastałam, bo jakaś z lekka obolała jestem ;).Synuś śmigał obok na biegaczu, pierwszy raz na podwórku. Zastanawiałam się czy uda mi się coś podziałać przy Nim, ale okazuje sę, że wspłpraca kwitnie :). Małe grabki też poszly w ruch i "Pomagam mamie" :D. Dziś będziemy dalej działać.
Właśnie zaczęło się słonko przebijać przez chmury :). Cudownego weekendu Wam życzę!
środa, 4 marca 2015
Kotek potrafi :D
Każdy kto mieszka z kotem wie, że kotek potrafi... upchnąć się do za małego kartonu, koszyka, pudełka.
Nasza Mitusia też.
Oto dowody ;)Śpię
Czemu mnie budzisz? Chcesz coś?
Nic? To ja idę dalej spać. Przecież kot jest od tego żeby się wyspać ;D
O Mitusi(Aksamitce vel Rudej) pisałam TU. Kotka miała iść do adopcji, ale bardzo długo nie dawała sie głaskać, dotknąć, podejść do siebie. Bardzo długo zdobywałam jej zaufanie i w zasadzie jestem jedyna osobą do której przychodzi i chce się głaskać. Raz wskoczyła na kolana mojej Mamie, ale to wszystko. Mężowi pozwala sie pogłaskać, ale często poprzedzone jest to ucieczką i syczeniem. A potem mruczy, głupol jeden. Ona jest takim bardziej kocim kotem, nie ludzkim (wiecie co mam na myśli ;) ). Postanowiliśmy, że nie będziemy jej narażać po raz kolejny na stres związany ze zmiana miejsca i ludzi. Pojawiła się razem z Żabcią i obie zostały. Widać tak miało być, bo dobrze nam razem :)
Wygląda na to, że będzie wiosna :) Szkoda tylko, że zimy nie było.
Słonka Wam życzę :D
Nasza Mitusia też.
Oto dowody ;)Śpię
Czemu mnie budzisz? Chcesz coś?
Nic? To ja idę dalej spać. Przecież kot jest od tego żeby się wyspać ;D
O Mitusi(Aksamitce vel Rudej) pisałam TU. Kotka miała iść do adopcji, ale bardzo długo nie dawała sie głaskać, dotknąć, podejść do siebie. Bardzo długo zdobywałam jej zaufanie i w zasadzie jestem jedyna osobą do której przychodzi i chce się głaskać. Raz wskoczyła na kolana mojej Mamie, ale to wszystko. Mężowi pozwala sie pogłaskać, ale często poprzedzone jest to ucieczką i syczeniem. A potem mruczy, głupol jeden. Ona jest takim bardziej kocim kotem, nie ludzkim (wiecie co mam na myśli ;) ). Postanowiliśmy, że nie będziemy jej narażać po raz kolejny na stres związany ze zmiana miejsca i ludzi. Pojawiła się razem z Żabcią i obie zostały. Widać tak miało być, bo dobrze nam razem :)
Wygląda na to, że będzie wiosna :) Szkoda tylko, że zimy nie było.
Słonka Wam życzę :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)