Kolejna zaległa szkatułka. Nazwałam ją "Gray Rose" (kilk, kilk).
Szara róża, szare tło, szare cieniowania...
Trzeba tę szarość było trochę przełamać, więc dół jest purpurowy z przecierkami.
Za to środek...
Bardzo podobaja mi się te trójkątne szkatułki.
Myślę, że mogą być orginalną dekoracją toaletki elegankiej kobiety :)
I obiecana zagadka.
W czym siedzi Filemon?
Ciekawa jestem czy ktoś zgadnie.
Mroźno dziś u nas i koty szybko na dwór wychodzą i szybko wracają. I całe szczęście, bo nie płoszą ptaków, które tłumnie przybywają na ziarenka i smalczyk.
Pada śnieg - takie cudne, delikatne, pojedyncze gwiazdki i przepięknie mieni się w słońcu, bo i słonko świci! Zimowe czary! :)
Cudnego weekendu!
sobota, 25 stycznia 2014
środa, 22 stycznia 2014
Coś z lata
Czyli wazon zrobiony na bukiet Panny Młodej.
I bukiet i cały wystrój miał być biało-turkusowy. Turkusowy miał być też wazon. Z imionami Młodych i datą ślubu. Tak wymyśliła Mama Pana Młodego, czyli moja sąsiadka, która ten wazon zamówiła.
Oto efekt:
Przód.
Tył.
I kilka zbliżeń.
Długo nie miałam koncepcji. Pomysły zmieniały sie jak w kalejdoskopie, a termin gonił. Wreszcie mnie olśniło. Spróbowłam całkiem czegoś nowego, co wymyśliłam sama i efekt mi się spodobał.
Papier ryżowy przetałam turkusową farbę i perłowym perlen-penem. Tym ostatnim wykonałam też obramowanie napisu i wykończyłam górę wazonu.
Wiem, że Młodzi zadowoleni z prezentu i ponoć fajnie się bukiet w wazonie prezentował.
Niestety zdjęcia nie najlepsze, ale błyszczące drobinki bardzo odbijały światło :(.
Zima dotarła i do nas i troszeńkę śniegu spadło. Dziś mój synek stawiał pierwsze w życiu kroki na śniegu jak bylismy na spacerze :D
Ciepłego wieczorku życzę!
I bukiet i cały wystrój miał być biało-turkusowy. Turkusowy miał być też wazon. Z imionami Młodych i datą ślubu. Tak wymyśliła Mama Pana Młodego, czyli moja sąsiadka, która ten wazon zamówiła.
Oto efekt:
Przód.
Tył.
I kilka zbliżeń.
Długo nie miałam koncepcji. Pomysły zmieniały sie jak w kalejdoskopie, a termin gonił. Wreszcie mnie olśniło. Spróbowłam całkiem czegoś nowego, co wymyśliłam sama i efekt mi się spodobał.
Papier ryżowy przetałam turkusową farbę i perłowym perlen-penem. Tym ostatnim wykonałam też obramowanie napisu i wykończyłam górę wazonu.
Wiem, że Młodzi zadowoleni z prezentu i ponoć fajnie się bukiet w wazonie prezentował.
Niestety zdjęcia nie najlepsze, ale błyszczące drobinki bardzo odbijały światło :(.
Zima dotarła i do nas i troszeńkę śniegu spadło. Dziś mój synek stawiał pierwsze w życiu kroki na śniegu jak bylismy na spacerze :D
Ciepłego wieczorku życzę!
sobota, 18 stycznia 2014
Aromatycznie, pysznie i do tego szybko
Czyli korzenne muffinki z czekoladą :)
Będą jak znalazł po powrocie ze spaceru.
U nas wyszło dziś słonko i choć zimę ktoś na razie gdzieś ukrył, to pójdziemy na spacer. Pierwszy od tygodnia, bo synek chorował. Ale, że jest już lepiej, więc sie przewietrzymy troszkę.
Żeby zrobic te muffinki potrzebujemy:
12 kostek czekolady mlecznej, które poczakają aż zrobimy ciasto.
Sypkie składniki
250g mąki
2 łyżeczki mielonego kardamonu
2 łyżeczki mielonego anyżku
2,5 łyzeczki proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
I to sobie mieszamy w jednej misce.
W dugiej wymieszamy mokre czyli:
1 jajo
130g cukru
80ml oleju roślinnego (dałam słonecznikowy)
250g jogurtu naturalnego
75 ml zimnej, mocnej kawy
Do płynnych składników dodajemy suche i mieszamy łyżką, aż się wszystko połączy.
Do zagłebień w blaszce muffinowej wkładamy papilotki i wypełniemy je połową ciasta. Na tym układamy po kostce mlecznej czekolady i przykrywamy resztą ciasta. Pieczemy ok. 20-250 min w 180 stponiach (bez termoobiegu). Zostawiamy w blaszce na 5 minut, potem wyjmujemy. Możemy ozdobić, ale my wolimy bez dodatków.
W zeszłym tygodniu powstała wersja z masa marcepanową zamiast czekolady, ale z czekolada zdecydowanie fajniej smakują.
.
Są pyszne jeszcze lekko ciepłe, ale i na zimno smakują wysmienicie.
A zapachach jest po prostu fantastyczny!
Przepis pochodzi z tej książki.
Ostatnio sporo działam kuchennie. W ramach lepszej organizacji czasu i usprawniania sobie życia testuję rozwiązania typu: gotuję dużo na raz i część zamrażam. W końcu szybciej jest pokroić 2 razy więcej mięsa np. na gulasz niż gotowac go dwa razy. Staram się tez układać menu tygodniowe, bo postanowiłam wrócic do zwyczaju robienia zakupów raz w tygodniu. Wprawdzie do Oławy mam niedaleko i jestem tam w ciągu 10-5 minut, ale robienie zakupów z 14-miesięcznym brzdącem nie zawsze jest proste ;) Dodatkową trudnośćią w planowaniu zakupów i posiłków jest to, że mój mąż pracuje częściowo w delegacjach. Czasem są one zaplanowane z wyprzedzeniem, ale czasem wyskakują nagle. Trudno wszak przewidzieć, że maszyny się popsują. No i zostaje z pełnymi garami ;). Zauważylam tez, że jak jestem sama z synkiem to często nie chce mi się dla siebie samej gotować czy odgrzewać obiadu. Próbuję więc wziąć się na sposób i zjeść razem z synkiem, żeby potem nie zapychać kanapkami.
Oczywiście chętnie poznam Wasze patenty w tej dziedzinie, oczywiście jeśli zechcecie się ze mną podzielić :)
A na koniec serduszko.
Przetarte jasnoszarą i srebrną farbą, a wcześniej ozdobione masą przy urzyciu szablonu.
Ot taki drobiazg do zawieszenia :)
Pięknego weekendu!
Będą jak znalazł po powrocie ze spaceru.
U nas wyszło dziś słonko i choć zimę ktoś na razie gdzieś ukrył, to pójdziemy na spacer. Pierwszy od tygodnia, bo synek chorował. Ale, że jest już lepiej, więc sie przewietrzymy troszkę.
Żeby zrobic te muffinki potrzebujemy:
12 kostek czekolady mlecznej, które poczakają aż zrobimy ciasto.
Sypkie składniki
250g mąki
2 łyżeczki mielonego kardamonu
2 łyżeczki mielonego anyżku
2,5 łyzeczki proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
I to sobie mieszamy w jednej misce.
W dugiej wymieszamy mokre czyli:
1 jajo
130g cukru
80ml oleju roślinnego (dałam słonecznikowy)
250g jogurtu naturalnego
75 ml zimnej, mocnej kawy
Do płynnych składników dodajemy suche i mieszamy łyżką, aż się wszystko połączy.
Do zagłebień w blaszce muffinowej wkładamy papilotki i wypełniemy je połową ciasta. Na tym układamy po kostce mlecznej czekolady i przykrywamy resztą ciasta. Pieczemy ok. 20-250 min w 180 stponiach (bez termoobiegu). Zostawiamy w blaszce na 5 minut, potem wyjmujemy. Możemy ozdobić, ale my wolimy bez dodatków.
W zeszłym tygodniu powstała wersja z masa marcepanową zamiast czekolady, ale z czekolada zdecydowanie fajniej smakują.
.
Są pyszne jeszcze lekko ciepłe, ale i na zimno smakują wysmienicie.
A zapachach jest po prostu fantastyczny!
Przepis pochodzi z tej książki.
Ostatnio sporo działam kuchennie. W ramach lepszej organizacji czasu i usprawniania sobie życia testuję rozwiązania typu: gotuję dużo na raz i część zamrażam. W końcu szybciej jest pokroić 2 razy więcej mięsa np. na gulasz niż gotowac go dwa razy. Staram się tez układać menu tygodniowe, bo postanowiłam wrócic do zwyczaju robienia zakupów raz w tygodniu. Wprawdzie do Oławy mam niedaleko i jestem tam w ciągu 10-5 minut, ale robienie zakupów z 14-miesięcznym brzdącem nie zawsze jest proste ;) Dodatkową trudnośćią w planowaniu zakupów i posiłków jest to, że mój mąż pracuje częściowo w delegacjach. Czasem są one zaplanowane z wyprzedzeniem, ale czasem wyskakują nagle. Trudno wszak przewidzieć, że maszyny się popsują. No i zostaje z pełnymi garami ;). Zauważylam tez, że jak jestem sama z synkiem to często nie chce mi się dla siebie samej gotować czy odgrzewać obiadu. Próbuję więc wziąć się na sposób i zjeść razem z synkiem, żeby potem nie zapychać kanapkami.
Oczywiście chętnie poznam Wasze patenty w tej dziedzinie, oczywiście jeśli zechcecie się ze mną podzielić :)
A na koniec serduszko.
Przetarte jasnoszarą i srebrną farbą, a wcześniej ozdobione masą przy urzyciu szablonu.
Ot taki drobiazg do zawieszenia :)
Pięknego weekendu!
Etykiety:
kulinaria,
organizacja czasu,
Różności
czwartek, 16 stycznia 2014
Pora się odezwać :)
Przełom roku to dla mnie czas wiekszej pracy, dlatego nie miałam jak pisać i jak Was odwiedzać. Ale się wyłaniam, więc z każdym dniem powinno być lepiej.
Jak pisałam jakiś czas temu zaległości w pokazywaniu mam ogromne.
Z ponad półrocznym poślizgiem pokazuję kuferek zrobiony dla Pani Nauczycielki na... koniec poprzedniego roku szkolnego :0.
Te serwetki wyjątkowo mi się podobają.
Motyw delikatnie podcieniowany na zielono. Brzegi wieczka też.
Motyw powtórzyłam również na wewnętrzej części wieczka.
Dół pomalowałam piękną bejcą, taka jest soczysto-zielona :)
I koronka jako dopełnienie całości.
Bardzo ucieszyła mnie informacja, że się spodobał :).
Mam nadzieję, że kolekcjonujecie małe szczęścia i w tym roku :).
Postawiłam ostanio na dokładne planowanie tego co mam do zrobienia. Są codzienne punkty stałe, mam plan tygodnioy i miesięczny. I codziennie wieczorem planuję następny dzień - rzeczy, które wychodzą na bieżąco. Bardzo mi to pomaga. Szczególnie te wieczorne plany na następny dzień. Zasypiam nie myśląc gorączkowo co mam zrobić od rana. No i nie mam problemu na drugi dzień, że coś miałam zrobić, ale co to już nie wiem. Wbrew pozorom całkiem sporo czasu się w ten sposób zyskuje.
A jakie są Wasze sposoby na spokojny, owocny dzień? Podzielicie się nimi ze mną w komentarzach? Zapraszam.
Zmykam wykonać te punkty planu, które mi jeszcze na dziś zostały :)
Wszystkiego dobrego! :D
Jak pisałam jakiś czas temu zaległości w pokazywaniu mam ogromne.
Z ponad półrocznym poślizgiem pokazuję kuferek zrobiony dla Pani Nauczycielki na... koniec poprzedniego roku szkolnego :0.
Te serwetki wyjątkowo mi się podobają.
Motyw delikatnie podcieniowany na zielono. Brzegi wieczka też.
Motyw powtórzyłam również na wewnętrzej części wieczka.
Dół pomalowałam piękną bejcą, taka jest soczysto-zielona :)
I koronka jako dopełnienie całości.
Bardzo ucieszyła mnie informacja, że się spodobał :).
Mam nadzieję, że kolekcjonujecie małe szczęścia i w tym roku :).
Postawiłam ostanio na dokładne planowanie tego co mam do zrobienia. Są codzienne punkty stałe, mam plan tygodnioy i miesięczny. I codziennie wieczorem planuję następny dzień - rzeczy, które wychodzą na bieżąco. Bardzo mi to pomaga. Szczególnie te wieczorne plany na następny dzień. Zasypiam nie myśląc gorączkowo co mam zrobić od rana. No i nie mam problemu na drugi dzień, że coś miałam zrobić, ale co to już nie wiem. Wbrew pozorom całkiem sporo czasu się w ten sposób zyskuje.
A jakie są Wasze sposoby na spokojny, owocny dzień? Podzielicie się nimi ze mną w komentarzach? Zapraszam.
Zmykam wykonać te punkty planu, które mi jeszcze na dziś zostały :)
Wszystkiego dobrego! :D
Etykiety:
decoupage,
organizacja dnia,
rozmyślania
Subskrybuj:
Posty (Atom)