Czyli korzenne muffinki z czekoladą :)
Będą jak znalazł po powrocie ze spaceru.
U nas wyszło dziś słonko i choć zimę ktoś na razie gdzieś ukrył, to pójdziemy na spacer. Pierwszy od tygodnia, bo synek chorował. Ale, że jest już lepiej, więc sie przewietrzymy troszkę.
Żeby zrobic te muffinki potrzebujemy:
12 kostek czekolady mlecznej, które poczakają aż zrobimy ciasto.
Sypkie składniki
250g mąki
2 łyżeczki mielonego kardamonu
2 łyżeczki mielonego anyżku
2,5 łyzeczki proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
I to sobie mieszamy w jednej misce.
W dugiej wymieszamy mokre czyli:
1 jajo
130g cukru
80ml oleju roślinnego (dałam słonecznikowy)
250g jogurtu naturalnego
75 ml zimnej, mocnej kawy
Do płynnych składników dodajemy suche i mieszamy łyżką, aż się wszystko połączy.
Do zagłebień w blaszce muffinowej wkładamy papilotki i wypełniemy je połową ciasta. Na tym układamy po kostce mlecznej czekolady i przykrywamy resztą ciasta. Pieczemy ok. 20-250 min w 180 stponiach (bez termoobiegu). Zostawiamy w blaszce na 5 minut, potem wyjmujemy. Możemy ozdobić, ale my wolimy bez dodatków.
W zeszłym tygodniu powstała wersja z masa marcepanową zamiast czekolady, ale z czekolada zdecydowanie fajniej smakują.
.
Są pyszne jeszcze lekko ciepłe, ale i na zimno smakują wysmienicie.
A zapachach jest po prostu fantastyczny!
Przepis pochodzi z tej książki.
Ostatnio sporo działam kuchennie. W ramach lepszej organizacji czasu i usprawniania sobie życia testuję rozwiązania typu: gotuję dużo na raz i część zamrażam. W końcu szybciej jest pokroić 2 razy więcej mięsa np. na gulasz niż gotowac go dwa razy. Staram się tez układać menu tygodniowe, bo postanowiłam wrócic do zwyczaju robienia zakupów raz w tygodniu. Wprawdzie do Oławy mam niedaleko i jestem tam w ciągu 10-5 minut, ale robienie zakupów z 14-miesięcznym brzdącem nie zawsze jest proste ;) Dodatkową trudnośćią w planowaniu zakupów i posiłków jest to, że mój mąż pracuje częściowo w delegacjach. Czasem są one zaplanowane z wyprzedzeniem, ale czasem wyskakują nagle. Trudno wszak przewidzieć, że maszyny się popsują. No i zostaje z pełnymi garami ;). Zauważylam tez, że jak jestem sama z synkiem to często nie chce mi się dla siebie samej gotować czy odgrzewać obiadu. Próbuję więc wziąć się na sposób i zjeść razem z synkiem, żeby potem nie zapychać kanapkami.
Oczywiście chętnie poznam Wasze patenty w tej dziedzinie, oczywiście jeśli zechcecie się ze mną podzielić :)
A na koniec serduszko.
Przetarte jasnoszarą i srebrną farbą, a wcześniej ozdobione masą przy urzyciu szablonu.
Ot taki drobiazg do zawieszenia :)
Pięknego weekendu!
Ładniutkie serduszko :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam na Candy :) http://paulaaart.blogspot.com/
Dzięki za odwiedziy. Chetnie zajrzę do Ciebie :)
UsuńO mniam!!
OdpowiedzUsuńSmacznego :)
UsuńPo pierwsze: książkę mam i stosuję, ale jakoś mi te muffiny umknęły.
OdpowiedzUsuńPo drugie: czy anyżek jest bezwzględnie potrzebny? (nienawidzę na równi z kminkiem brrrrr!)
Po trzecie: mnie też nie chce się gotować dla siebie samej. Sprawę rozwiązuję tak: smażę sobie jajecznicę: na smalczyku tatusiowej roboty (ach te skwareczki!), albo na masełku ze szczypiorkiem, albo z pomidorami na oleju.
Inna opcja: często zostają mi resztki obiadowe . Mrożę to w pojemnikach na tzw. gorsze czasy. Podpisuję w zależności od ilości: zawartość pojemnika i ilość porcji. Jednoosobowe, dwuosobowe itp :-)
Czyli nic się nie marnuje :-)
Poza tym - kocham dania jednogarnkowe. Mam ich kilka jako takie flagowe, ale ciągle nie mogę z nimi dość na bloga. Szczególnie z kociołkiem gosposi. A jest mega pyszny i pożywny :-)
Po pierwsze: str.75 w książce.
UsuńPo drugie:Jak nie znosisz anyzku, to nie dawaj będą kardamonowe muffiny. Wszak nic na siłę in o młotkiem.
Po trzecie: Też mrożę, a o jajecznicy nie pomyslałam. Tostami lub makaronami sie ratuje jak mi sie zachce ciepłego
A!!! O daniach jednogarnkowych nie pomyślałam.
Zabieraj flagę z przepisami i pędź na blog! :D
Może dlatego, że nie trafiłam na fajne przepisy, choc cos mi sie kołacze po głowie, że gdzies się książeczka pod takowym tytułam plącze.
Musze upiec takie koniecznie!!!! Muffinki pewnie tez mozna zamrozic jak zostaną:-)
OdpowiedzUsuńUpiecz, bo warto. Zamrozić można ino żadko coś zostaje ;)
UsuńTez upieke podobne . ale bez czekolady, a TWE SERDUSZKO to cudo,gratuluje pa, ania
OdpowiedzUsuńMożna i bez czekolady, choc ona fajnie podkreśla korzenne smaki.
UsuńCieszę się, że serduszko Ci sie podoba :)
Kochana dziekuje za komentarz,a moze BADI znalazby miejsce u Ciebie,wiesz u mnie jest na domek tymczasowy, po pewnym czasie musze wyjechac do mego kochanego meza do jego kraju, dlatego nie moge miec Perusi i baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaadiego, a tak na marginesie jest naprawde bardzo fajny, wesoly i czasem maly rozbojniczek, cieszy sie gdy mnie widzi, szuka swego domku, bedzie wspanialym kompanem, jutro jedziemy na szczepienia,pozdrawiamy, ania, perelka i BADI,
OdpowiedzUsuńAniu! Chętnie bym wzięła Badiego, ale mam 2 psy i 16 kotów... Niestety nie dam rady. Napisz mi cos więcej o psiaku to postaram sie pomóc w znalezienu mu fajnego domu.
UsuńDzieki za komentarz, tak pozazdroscilam Ci tych muffinek, ze jeszcze po 16.00 poszlam do Biedronki po jogurt naturalny i zrobilam je,polecam sa smaczne, jesli ktos woli slodsze mozna wiecej cukru,pozdrawiam i milego wieczoru, ania
OdpowiedzUsuńSpróbuję z pewnością :)
Usuń