Dzień dobry! Kłaniam się! To ja Kolibek. Pan tak na mnie mówi, bo podobno jak biegnę, to się kolibię. Ciekawe co to znaczy?
Od tygodnia mieszkam we wrzosowym domu... A skąd się tu wziąłem?
Tydzień temu Jo-hanah jechała do Alexy na babskie ploteczki. I wypatrzyła mnie na poboczu przy drodze krajowej nr 94 na obwodnicy Brzegu. Tyle aut tamtędy jechało i nikt mnie nie wiedział, nikt się nie zatrzymał. Może dlatego, że tam się nie wolno zatrzymywać? Jednak Jo-hanah dała radę. Zostawiała auto w bocznej dróżce i po mnie przyszła. Mimo, że byłem bardzo słabiutki postanowiłem uciec. Wlazłam za barierę ochronną. Ale ona nie dała się spławić i wąskiej, długiej sukience przelazła przez tę barierę (mówi, że woli nie myśleć co myśleli o niej kierowcy przejeżdżający obok). Jak już mnie dotknęła i chciała wziąć na ręce, to się bardzo broniłem. Chciałam drapać i gryźć i bardzo prychałem. Ale ona i tak mnie trzymała i mówiła, mówiła... Nie miałem już sił się bronić. Wsadziła mnie do torebki, ciemno tam było i ciepło. A potem szliśmy i szliśmy do samochodu. Tam przełożyłam mnie do fioletowego kuferka na robótki szydełkowe. (Widzicie go na zdjęciu.)
I tak pojechaliśmy do pani Ali. Kobitki przełożyły mnie do koszyka, a ja dalej się bałem i prychałem. Ale ta moja pańcia uparta i delikatnie głaskała mnie po głowie. Szybko się połapałem, że jednak nie chce mi zrobić krzywdy więc zacząłem mruczeć. Dostałem do zjedzenia kawałeczek pasztetu (bo nic innego nadającego się dla mnie nie było). Ach jaki byłem strasznie głodny! Potem były jeszcze 2 kawałeczki. Jest mi trochę głupio, bo przeze mnie biedny Ramzes siedział zamknięty w łazience.
W czasie jazdy do domu (już w wygodnym koszyku) trochę płakałem. W końcu nie wiedziałam czy znów mnie nie wyrzucą...
A potem poznałem Pana. W jego dłoniach jest naprawdę bezpiecznie.
No i koty... Na początku to mnie nie chciały. Prychały, biły. Ale teraz żyjemy w przyjaźni. Śpimy razem, jemy razem i bawimy się razem.
Z Tolcią wcinamy.
Z Filemonem
Odpoczywamy z Bonifacym
Z Filemonem i Bonifacym
Z Tolcią i Bonifacym (on to na nas mało zwraca uwagę i nie chce się bawić, no ale to jest dorosły Pan Kot)
I jeszcze Protazy. Wcale się go nie bałem! A on bardzo chciał mnie przytulić.
Jestem jeszcze bardzo malutki. Pani mówi, że mam najwyżej miesiąc. Ale rosnę!
Prawdziwa niespodzianka na leśnej drodze :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kolibek w masce jak moja Kostka :)
OdpowiedzUsuńHo, ho ho!
OdpowiedzUsuńAle Wam się rodzinka rozrasta.
Wspaniałe radosne maleństwo, niech się dobrze rozwija,
Uściski od naszego sześcio-kociego-stada ;)
M.
O Boże, jaka ciepła opowieść o adopcji, tyle serca dla zwierząt, bardzo mocno pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJaki słodziutki jest!
OdpowiedzUsuńJoasiu jestes niesamowita!
Buziaki
Ale się zaczytałam ....Kochane zwierzaki.Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńCo za tydzień:)
OdpowiedzUsuńZ nami od piątku także mieszka nowy koteczek, znaleziony chory i głodny. To czteromiesięczny chłopczyk, nasze trzecie kocie dziecko:). Nazwaliśmy go Bezik.
Cieszę się, że te kocie szczęście trafiło na Was:)
Pozdrawiam serdecznie:)))
Jak pięknie opowiedziana historia
OdpowiedzUsuńO matko jakie to szczęście , że to cudo trafiło w odpowiednie ręce :) Pozdrawiam gorąco
OdpowiedzUsuńAleż sympatyczne znalezisko!:)))Kociaczek wygląda bardzo słodko, jak to dobrze, że mu się taka ludzka pańcia trafiła:)))Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńale sliczny slodziak;)))
OdpowiedzUsuńUff, serce mi stanęło przy tym opisie, ale co za radość, że maleństwo jest w takich rękach!
OdpowiedzUsuńTrochę mnie jednak zżera ciekawość: czy byłaś w szpilkach?;-)
Całuję:)
Mam wielki szacunek dla ludzi którzy przygarniają bezdomne zwierzęta.Mieszkam od 10-ciu lat na wsi,i mam warunki żeby zaopiekować biednymi nieszczęśnikami.Sama mam 4 koty i trzy psy i tylko dwa koty są moje od urodzenia reszta to przygarnięte psy również/nie wspomnę o tych które odeszły czy zaginęły a było ich 11 i trzy psy/.Kociaki są przemiłe.Życzę wszystkiego najlepszego a kociakom tak serdecznej opieki.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita.
OdpowiedzUsuńAż się popłakałam.
Cudowny Maluch!
Kolibku - miałeś masę szczęścia, że na Twojej drodze stanęła/jechała Joanna. To dusza człowiek! Nie da Ci zginąć. Ani jej mąż.
OdpowiedzUsuńAle to już sam na pewno już wiesz :-)
Piękna historia! Gratulujemy Wam kota i Kotkowi TAKICH opiekunów :)
OdpowiedzUsuńQue preciosidad de gatito!!!!! que tierno.....cuídalo mucho. Besos
OdpowiedzUsuńChelo
Que preciosidad de gatito!!!!! que tierno.....cuídalo mucho. Besos
OdpowiedzUsuńChelo
O jakie cudo! Ale mordkę ma charakterną. Miało maleństwo farta, a Ty.... jesteś wspaniałą osobą!!
OdpowiedzUsuńMiziaki dla Kolibka i uściski dla Ciebie
Kolibek jest cudny.... Jak zwykle pewnie czekał na Ciebie...
OdpowiedzUsuńTak się właśnie zastanawiam, czy to Ty jedziesz tam, gdzie kocurki sa, czy to właśnie kocurki czekają na drodze, po której będziesz jechała...
A dzisiaj taki kocurek (zresztą nazywa się Benio :) wlazł do koszyka w wózku i miałam Frania i Benia :)
Serdecznie pozdrawiam i jednocześnie zapraszam na swoje rocznicowe candy i mam nadzieję, że spotkamy się w przyszłym tygodniu ;0
Jagodzianka.
Skąd się tam ta kocina wzięła, jaka zła ręka ją tam zostawiła.
OdpowiedzUsuńWielka jesteś! Dzięki w imieniu kotka. To znaczy, że nie wszyscy choć zabiegani zamykają się na otoczenie. Wierzę w człowieka... nie wielu by się zatrzymało, a wtedy...
Dobra opowieść na dobranoc , zakończenie z happy endem , bohaterowie jakby znajomi tylko nie narysowani , ale prawdziwi .
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia , pozdrawiam Kocich Opiekunów -Yrsa
Ależ cudo-i jakże się cieszę,że kolejne biedactwo znalazło nowy dom . Jesteś kochana :)
OdpowiedzUsuńbuziaki ogromne
Muy lindos gatitos, yo tengo un gato puto
OdpowiedzUsuńPiekny kociak i piekne Twoj zwierzyniec,mily post bardzo,dziekuje i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJaki cudny!!!!Kolibek-oczywiście i inne Twoje zwierzaczki-śliczności.Pozdrawiam ciepło i zapraszam:)
OdpowiedzUsuńDobrze tak Ramzesowi!Fajnie opowiedziane,pozdrowienia dla Alexy,ktora zniknela!:))
OdpowiedzUsuńJest prześliczny
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudnosci.
OdpowiedzUsuńDobrze,ze sa jeszcze na swiecie ludzie tacy jak Ty.
Twoje relacje z zycia kotków sa fantastyczne. Łezka pociekła. Musicie być cudownymi ludźmi.
OdpowiedzUsuń