sobota, 24 grudnia 2011
Cudownych Świąt
Życzę wszystkim wszystkiego co najlepsze! Zdrowia radości, spokoju. Więcej czasu spędzonego z najbliższymi i takich chwil których wspomnienie zawsze budzi uśmiech i radość w sercu.
Ponieważ zima w tym roku chyba o nas zapomniała więc zdjęcia z lat poprzednich.
Pozdrawiam serdecznie
wtorek, 29 listopada 2011
poniedziałek, 28 listopada 2011
Od przybytku głowa.... boli
Oj boli!
No bo ile można mieć kotów... 20??? Ano było 20 z naszymi.
Mala Mi
Przylepka
Kropek
Misiek
Kropelka-Śnieżka
Elegant
Ta cała gromadka jest u nas.
Była jeszcze Burcia.
Ale ta szczęściara ma nowy domek i najnowsze wieści są takie, że kotek jest zdrowy, rośnie i pięknie bawi się z dzieciakami :D
Daliśmy ogłoszenia. Dzięki nim Burcia ma domek. Elegant ma też zaklepany domek.
No i to tyle dobrych wieści... Było jeszcze kilka telefonów i cisza.
U nas koci szpital... Zastrzyki, tabletki, kroplówki i karmienie strzykawką ;/ Kropek i Elegant na zdjęciach jeszcze piękni i zdrowi. Aż mi się serce kraje jak patrzę na nich teraz. Kropelka jeszcze nie całkiem wydobrzała...Burcia poszła do nowego domu nie całkiem zdrowa. Pozostała trójka tez po leczeniu. Przechorował się nam też Filemon i Kolibeka, a z dużych Bonifacy. U Filipa udało się stłumić chorobę z zarodku.
A najgorsze jest to, że zginął nasz Kajtuś. Nie ma go już ponad 2 tygodnie.
Ostatnimi czasy mam wrażenie, że to ponad moje siły ;(.
No bo ile można mieć kotów... 20??? Ano było 20 z naszymi.
Mala Mi
Przylepka
Kropek
Misiek
Kropelka-Śnieżka
Elegant
Ta cała gromadka jest u nas.
Była jeszcze Burcia.
Ale ta szczęściara ma nowy domek i najnowsze wieści są takie, że kotek jest zdrowy, rośnie i pięknie bawi się z dzieciakami :D
Daliśmy ogłoszenia. Dzięki nim Burcia ma domek. Elegant ma też zaklepany domek.
No i to tyle dobrych wieści... Było jeszcze kilka telefonów i cisza.
U nas koci szpital... Zastrzyki, tabletki, kroplówki i karmienie strzykawką ;/ Kropek i Elegant na zdjęciach jeszcze piękni i zdrowi. Aż mi się serce kraje jak patrzę na nich teraz. Kropelka jeszcze nie całkiem wydobrzała...Burcia poszła do nowego domu nie całkiem zdrowa. Pozostała trójka tez po leczeniu. Przechorował się nam też Filemon i Kolibeka, a z dużych Bonifacy. U Filipa udało się stłumić chorobę z zarodku.
A najgorsze jest to, że zginął nasz Kajtuś. Nie ma go już ponad 2 tygodnie.
Ostatnimi czasy mam wrażenie, że to ponad moje siły ;(.
piątek, 7 października 2011
Jesień i kicham, kaszlę itp...
Zimno się dziś zrobiło. Jeszcze wczoraj było piękne słonko i ponad 20 stopni, ale wieczorny wiatr wróżył zmianę pogody. No i w nocy padało, a dziś cały dzień było pochmurno i tylko 12 stopni.
Dorosłe koty nawet niechętnie z domu wychodziły i gównie śpią, za to młodzież szaleje. Rosną łobuzy i trochę mi szkoda, że to już nie takie maluszki. Tola i Filemon to już kocia młodzież. Kolibek rośnie najszybciej. Ocieniamy , że podwoił swoja kocią osobę od kiedy jest u nas ;)
A mnie złapało jakieś przeziębienie... Kicham, kaszlę i raczę się chlebem z czosnkiem i miodem.
Skoro tak jesiennie to może kilka prac w jesiennych barwach?
Bransoletki
I kolczyki
Odpowiadając na komentarze
Jagodzianko, Chimero, Evulsianko, Bozenas, Bloguniedzielny! Dziękuję za odwiedziny i smacznego ;)
Aldono! Dziękuję bardzo.
AgoB! Podsunęłaś mi pewien pomysł. Jak go zrealizuję to dam znać :)
Agatucho123! Dziękuję za miłe słowa i zapraszam.
A teraz zmykam pod kocyk. Herbatka z sokiem malinowym, książka, robótka szydełkowa i... dużo chusteczek ;) już na mnie czekają.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego weekendu.
Dorosłe koty nawet niechętnie z domu wychodziły i gównie śpią, za to młodzież szaleje. Rosną łobuzy i trochę mi szkoda, że to już nie takie maluszki. Tola i Filemon to już kocia młodzież. Kolibek rośnie najszybciej. Ocieniamy , że podwoił swoja kocią osobę od kiedy jest u nas ;)
A mnie złapało jakieś przeziębienie... Kicham, kaszlę i raczę się chlebem z czosnkiem i miodem.
Skoro tak jesiennie to może kilka prac w jesiennych barwach?
Bransoletki
I kolczyki
Odpowiadając na komentarze
Jagodzianko, Chimero, Evulsianko, Bozenas, Bloguniedzielny! Dziękuję za odwiedziny i smacznego ;)
Aldono! Dziękuję bardzo.
AgoB! Podsunęłaś mi pewien pomysł. Jak go zrealizuję to dam znać :)
Agatucho123! Dziękuję za miłe słowa i zapraszam.
A teraz zmykam pod kocyk. Herbatka z sokiem malinowym, książka, robótka szydełkowa i... dużo chusteczek ;) już na mnie czekają.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego weekendu.
wtorek, 27 września 2011
Gafa, przepraszam i dziękuję
Muszę bardzo, bardzo przeprosić Evulsianka i Agnes76. Już dawno, dawno dziewczyny przyznały mi wyróżnienie.
Pięknie Wam dziękuję moje drogie. To dla mnie zaszczyt. Mam też nadzieję, że wybaczycie mi moją gafę i zapomnienie o tak miłej niespodziance... Zwalić mam na kogo, bo jak widzicie ostatnio moje posty całkiem zakocone są ;)
Zgodnie z zasadami powinnam napisać 7 rzeczy o sobie i wyróżnić kolejne blogi. I znów przepraszam, bo wyróżniać nie będę. Po prostu nie umiem wybrać... Jest tyle wspaniałych blogów. Najchętniej wyróżniłbym wszystkie na które zaglądam, ale to nie jest zgodne z zasadami zabawy...
A 7 rzeczy o mnie...
1) Z wyboru jestem wiejską kobietą :D I bardzo mi z tym dobrze.
2) Nasz dom pełen jest kotów (ale to już wiecie)
3) Uwielbiam czytać.
4) Od dziecka dłubię. Całkiem niedawno uświadomiłam sobie, że szydełkować umiałam szybciej niż pisać. Babcia mnie nauczyła
5) Lubię piec i gotować. Jak mam wenę to w kuchni mogę siedzieć bez przerwy coś pichcąc.
6) Nieustannie walczę ze sobą o lepsza organizację czasu.
7) Czasem wpadam w nastrój filozoficzny ;)
Chciałabym też podziękować serdecznie ze tak dużą ilość ciepłych słów pod poprzednim postem. Nie przesadzajcie jednak! Przecież każda z Was zrobiłaby to samo co ja.
Ori! Na szczęście byłam w balerinach, ale nawet kreacja od Diora by mnie nie powstrzymała od przelezienia prze tą barierę ;D
W podziękowaniu zapraszam na herbatkę i coś słodkiego.
Ponieważ sezon jabłkowy w pełni, to mamy jabłuszka w szlafrokach.
Przepis pochodzi z zeszytu "Biblioteczki Poradnika Domowego" : "Przepisy czytelników - Jesień w kuchni".
50dkg mąki
25dkg masła lub margaryny
2 żółtka
Kilka łyżek gęstej śmietany
20dkg cukru pudru
paczka cukru waniliowego
1 kg jabłek
1 białko
Przesiana mąkę posiekać z masłem, dodać cukry i kilka łyżek śmietany, dalej siekając. Gdy składniki się połączą wyrobić ręką. Gotowe ciasto, przykryte ściereczką schłodzić w lodówce ok. 2 godziny.
Jabłka obrać, wykroić gniazda nasienne, wypełnić cukrem.
Rozwałkować ciasto, wykrawać tak duże kwadraty żeby oblepiły jabłuszko. Szlafrok z nadzieniem w środku smarujemy białkiem. Możemy też posypać grubym cukrem. Pieczemy w nagrzanym piekarniku na złoty kolor. Podajemy ciepłe z sosem waniliowym.
Tyle oryginalny przepis.
Zmieniłam go troszkę, bo nie lubię takich wielkich ciastek. Jabłka podzieliłam na ćwiartki i nie dawałam do nich cukru. No i jak widzicie ciacha polukrowałam. Pyszna na ciepło i na zimno. Smacznego! :D
Oczywiście jabłuszka na chwilkę przed znalezieniem się w cieście grzały się na słonku, na jabłonkach w naszym sadzie.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę pięknego dnia.
Pięknie Wam dziękuję moje drogie. To dla mnie zaszczyt. Mam też nadzieję, że wybaczycie mi moją gafę i zapomnienie o tak miłej niespodziance... Zwalić mam na kogo, bo jak widzicie ostatnio moje posty całkiem zakocone są ;)
Zgodnie z zasadami powinnam napisać 7 rzeczy o sobie i wyróżnić kolejne blogi. I znów przepraszam, bo wyróżniać nie będę. Po prostu nie umiem wybrać... Jest tyle wspaniałych blogów. Najchętniej wyróżniłbym wszystkie na które zaglądam, ale to nie jest zgodne z zasadami zabawy...
A 7 rzeczy o mnie...
1) Z wyboru jestem wiejską kobietą :D I bardzo mi z tym dobrze.
2) Nasz dom pełen jest kotów (ale to już wiecie)
3) Uwielbiam czytać.
4) Od dziecka dłubię. Całkiem niedawno uświadomiłam sobie, że szydełkować umiałam szybciej niż pisać. Babcia mnie nauczyła
5) Lubię piec i gotować. Jak mam wenę to w kuchni mogę siedzieć bez przerwy coś pichcąc.
6) Nieustannie walczę ze sobą o lepsza organizację czasu.
7) Czasem wpadam w nastrój filozoficzny ;)
Chciałabym też podziękować serdecznie ze tak dużą ilość ciepłych słów pod poprzednim postem. Nie przesadzajcie jednak! Przecież każda z Was zrobiłaby to samo co ja.
Ori! Na szczęście byłam w balerinach, ale nawet kreacja od Diora by mnie nie powstrzymała od przelezienia prze tą barierę ;D
W podziękowaniu zapraszam na herbatkę i coś słodkiego.
Ponieważ sezon jabłkowy w pełni, to mamy jabłuszka w szlafrokach.
Przepis pochodzi z zeszytu "Biblioteczki Poradnika Domowego" : "Przepisy czytelników - Jesień w kuchni".
50dkg mąki
25dkg masła lub margaryny
2 żółtka
Kilka łyżek gęstej śmietany
20dkg cukru pudru
paczka cukru waniliowego
1 kg jabłek
1 białko
Przesiana mąkę posiekać z masłem, dodać cukry i kilka łyżek śmietany, dalej siekając. Gdy składniki się połączą wyrobić ręką. Gotowe ciasto, przykryte ściereczką schłodzić w lodówce ok. 2 godziny.
Jabłka obrać, wykroić gniazda nasienne, wypełnić cukrem.
Rozwałkować ciasto, wykrawać tak duże kwadraty żeby oblepiły jabłuszko. Szlafrok z nadzieniem w środku smarujemy białkiem. Możemy też posypać grubym cukrem. Pieczemy w nagrzanym piekarniku na złoty kolor. Podajemy ciepłe z sosem waniliowym.
Tyle oryginalny przepis.
Zmieniłam go troszkę, bo nie lubię takich wielkich ciastek. Jabłka podzieliłam na ćwiartki i nie dawałam do nich cukru. No i jak widzicie ciacha polukrowałam. Pyszna na ciepło i na zimno. Smacznego! :D
Oczywiście jabłuszka na chwilkę przed znalezieniem się w cieście grzały się na słonku, na jabłonkach w naszym sadzie.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę pięknego dnia.
czwartek, 22 września 2011
Przedstawiam się
Dzień dobry! Kłaniam się! To ja Kolibek. Pan tak na mnie mówi, bo podobno jak biegnę, to się kolibię. Ciekawe co to znaczy?
Od tygodnia mieszkam we wrzosowym domu... A skąd się tu wziąłem?
Tydzień temu Jo-hanah jechała do Alexy na babskie ploteczki. I wypatrzyła mnie na poboczu przy drodze krajowej nr 94 na obwodnicy Brzegu. Tyle aut tamtędy jechało i nikt mnie nie wiedział, nikt się nie zatrzymał. Może dlatego, że tam się nie wolno zatrzymywać? Jednak Jo-hanah dała radę. Zostawiała auto w bocznej dróżce i po mnie przyszła. Mimo, że byłem bardzo słabiutki postanowiłem uciec. Wlazłam za barierę ochronną. Ale ona nie dała się spławić i wąskiej, długiej sukience przelazła przez tę barierę (mówi, że woli nie myśleć co myśleli o niej kierowcy przejeżdżający obok). Jak już mnie dotknęła i chciała wziąć na ręce, to się bardzo broniłem. Chciałam drapać i gryźć i bardzo prychałem. Ale ona i tak mnie trzymała i mówiła, mówiła... Nie miałem już sił się bronić. Wsadziła mnie do torebki, ciemno tam było i ciepło. A potem szliśmy i szliśmy do samochodu. Tam przełożyłam mnie do fioletowego kuferka na robótki szydełkowe. (Widzicie go na zdjęciu.)
I tak pojechaliśmy do pani Ali. Kobitki przełożyły mnie do koszyka, a ja dalej się bałem i prychałem. Ale ta moja pańcia uparta i delikatnie głaskała mnie po głowie. Szybko się połapałem, że jednak nie chce mi zrobić krzywdy więc zacząłem mruczeć. Dostałem do zjedzenia kawałeczek pasztetu (bo nic innego nadającego się dla mnie nie było). Ach jaki byłem strasznie głodny! Potem były jeszcze 2 kawałeczki. Jest mi trochę głupio, bo przeze mnie biedny Ramzes siedział zamknięty w łazience.
W czasie jazdy do domu (już w wygodnym koszyku) trochę płakałem. W końcu nie wiedziałam czy znów mnie nie wyrzucą...
A potem poznałem Pana. W jego dłoniach jest naprawdę bezpiecznie.
No i koty... Na początku to mnie nie chciały. Prychały, biły. Ale teraz żyjemy w przyjaźni. Śpimy razem, jemy razem i bawimy się razem.
Z Tolcią wcinamy.
Z Filemonem
Odpoczywamy z Bonifacym
Z Filemonem i Bonifacym
Z Tolcią i Bonifacym (on to na nas mało zwraca uwagę i nie chce się bawić, no ale to jest dorosły Pan Kot)
I jeszcze Protazy. Wcale się go nie bałem! A on bardzo chciał mnie przytulić.
Jestem jeszcze bardzo malutki. Pani mówi, że mam najwyżej miesiąc. Ale rosnę!
Od tygodnia mieszkam we wrzosowym domu... A skąd się tu wziąłem?
Tydzień temu Jo-hanah jechała do Alexy na babskie ploteczki. I wypatrzyła mnie na poboczu przy drodze krajowej nr 94 na obwodnicy Brzegu. Tyle aut tamtędy jechało i nikt mnie nie wiedział, nikt się nie zatrzymał. Może dlatego, że tam się nie wolno zatrzymywać? Jednak Jo-hanah dała radę. Zostawiała auto w bocznej dróżce i po mnie przyszła. Mimo, że byłem bardzo słabiutki postanowiłem uciec. Wlazłam za barierę ochronną. Ale ona nie dała się spławić i wąskiej, długiej sukience przelazła przez tę barierę (mówi, że woli nie myśleć co myśleli o niej kierowcy przejeżdżający obok). Jak już mnie dotknęła i chciała wziąć na ręce, to się bardzo broniłem. Chciałam drapać i gryźć i bardzo prychałem. Ale ona i tak mnie trzymała i mówiła, mówiła... Nie miałem już sił się bronić. Wsadziła mnie do torebki, ciemno tam było i ciepło. A potem szliśmy i szliśmy do samochodu. Tam przełożyłam mnie do fioletowego kuferka na robótki szydełkowe. (Widzicie go na zdjęciu.)
I tak pojechaliśmy do pani Ali. Kobitki przełożyły mnie do koszyka, a ja dalej się bałem i prychałem. Ale ta moja pańcia uparta i delikatnie głaskała mnie po głowie. Szybko się połapałem, że jednak nie chce mi zrobić krzywdy więc zacząłem mruczeć. Dostałem do zjedzenia kawałeczek pasztetu (bo nic innego nadającego się dla mnie nie było). Ach jaki byłem strasznie głodny! Potem były jeszcze 2 kawałeczki. Jest mi trochę głupio, bo przeze mnie biedny Ramzes siedział zamknięty w łazience.
W czasie jazdy do domu (już w wygodnym koszyku) trochę płakałem. W końcu nie wiedziałam czy znów mnie nie wyrzucą...
A potem poznałem Pana. W jego dłoniach jest naprawdę bezpiecznie.
No i koty... Na początku to mnie nie chciały. Prychały, biły. Ale teraz żyjemy w przyjaźni. Śpimy razem, jemy razem i bawimy się razem.
Z Tolcią wcinamy.
Z Filemonem
Odpoczywamy z Bonifacym
Z Filemonem i Bonifacym
Z Tolcią i Bonifacym (on to na nas mało zwraca uwagę i nie chce się bawić, no ale to jest dorosły Pan Kot)
I jeszcze Protazy. Wcale się go nie bałem! A on bardzo chciał mnie przytulić.
Jestem jeszcze bardzo malutki. Pani mówi, że mam najwyżej miesiąc. Ale rosnę!
wtorek, 6 września 2011
Próbuję złapać oddech...
...między jedną a drugą imprezą. Nawet nie miałam czasu zaprosić Was na II Strzeliśki Jarmark Produktu Lokalnego, w którym brałam udział. Impreza przygotowana perfekcyjnie, podobnie jak w zeszłym roku. Odbyły się też Dożynki Gminne. 17.09. Odbędą się Dożynki parafialne w naszej miejscowości. Zapraszam serdecznie! Ustalamy właśnie szczegóły i jak będę wiedział coś więcej to napiszę.
W ramach nadrabiana zaległości w pokazywaniu prac troszkę biżu :D
Wszystko już poszło w świat :D.
Kolczyki "Miodowa miłość"
Tym nie zdążyłam nadać nazwy ;)
Komplet szklano ceramiczny "Gray & red"
Te kolczyki dostała w prezencie urodzinowym moja młoda sąsiadka Kasia.
A te nasi moja średnia siostrzyczka.
Kociaki rosną i szaleją. Właśnie zwinęły mi cukierek eukaliptusowy (na moje obolała gardło) i latają z nim w zawrotnym tempie. Nawet Bonifacy się zainteresował ;). Moja banda niestety dalej nie chce się zadawać z "przechowalnią" - plują i prychają. Za to Prot aż się rwie do nowych znajomości. Niestety napotyka na niezbyt przyjazne traktowanie. Smarkateria mniejsza od jego łapy a prycha, pluje i syczy. Za to Bonifacy podchodzi coraz bliżej do Prota.
Są też smutne kocie sprawy, ale o tym następnym razem...
Pięknie Wam dziękuję za tyle wpisów pod poprzednim postem.
Staram się do Was zaglądać, ale nie zawsze zostawiam po sobie ślad.
Życzę Wam słonecznego wtorku i pozdrawiam serdecznie.
W ramach nadrabiana zaległości w pokazywaniu prac troszkę biżu :D
Wszystko już poszło w świat :D.
Kolczyki "Miodowa miłość"
Tym nie zdążyłam nadać nazwy ;)
Komplet szklano ceramiczny "Gray & red"
Te kolczyki dostała w prezencie urodzinowym moja młoda sąsiadka Kasia.
A te nasi moja średnia siostrzyczka.
Kociaki rosną i szaleją. Właśnie zwinęły mi cukierek eukaliptusowy (na moje obolała gardło) i latają z nim w zawrotnym tempie. Nawet Bonifacy się zainteresował ;). Moja banda niestety dalej nie chce się zadawać z "przechowalnią" - plują i prychają. Za to Prot aż się rwie do nowych znajomości. Niestety napotyka na niezbyt przyjazne traktowanie. Smarkateria mniejsza od jego łapy a prycha, pluje i syczy. Za to Bonifacy podchodzi coraz bliżej do Prota.
Są też smutne kocie sprawy, ale o tym następnym razem...
Pięknie Wam dziękuję za tyle wpisów pod poprzednim postem.
Staram się do Was zaglądać, ale nie zawsze zostawiam po sobie ślad.
Życzę Wam słonecznego wtorku i pozdrawiam serdecznie.
środa, 31 sierpnia 2011
Maleństwo
No proszę i znów mnie tyle nie było... A obiecywałam sobie, że będę częściej pisać i do Was zaglądać. No ale... jak wspominałam mamy kolejnego kociaczka. Przyniesiona do nas chora i zakichana, została wyleczona i szaleje z Filemonem. Biedny Bonifacy już nie wie gdzie się chować ;)
Panie, Panowie! (fanfary) Oto Maleństwo!
Oczywiście szuka dobrego domu i kochających ludzi. Jest naprawdę słodka i ma niesamowite brunatne oczka.
U nas sezon dożynkowy w pełni więc jeździmy :D. Oprócz tego praca wre. Powstało dużo biżuterii, decu "się" lakieruje, a w międzyczasie pomidory i ogórki lądują w słoikach.
Pięknie dziękuję za wpisy pod poprzednim postem. Cieszę się, że kartka się Wam podobała i zachęcam do robienia słodkich bukietów. To fajny prezent.
Dużo słonka Wam życzę w ten ostatni dzień sierpnia.
Panie, Panowie! (fanfary) Oto Maleństwo!
Oczywiście szuka dobrego domu i kochających ludzi. Jest naprawdę słodka i ma niesamowite brunatne oczka.
U nas sezon dożynkowy w pełni więc jeździmy :D. Oprócz tego praca wre. Powstało dużo biżuterii, decu "się" lakieruje, a w międzyczasie pomidory i ogórki lądują w słoikach.
Pięknie dziękuję za wpisy pod poprzednim postem. Cieszę się, że kartka się Wam podobała i zachęcam do robienia słodkich bukietów. To fajny prezent.
Dużo słonka Wam życzę w ten ostatni dzień sierpnia.
czwartek, 18 sierpnia 2011
Dla Basi
Wpadam na chwilkę, by pokazać zaległości. Prezent dla sąsiadki Basi na urodzinki, czyli kolejny bukiet z cukierków (tym razem trochę inaczej zrobiony) i karteczkę.
Razem
Bukiet
Kartka
i trochę szczegółów
Piękne dzięki za wpisy pod poprzednim postem, tyle ciepłych, miłych słów. Oczywiście wcale nie chcemy oddawać kotów, ale nasz dom nie jest z gumy... A przybyło kolejne małe kocie nieszczęście. Jest już wyleczone i dokazuje z Filemonem ku przerażeniu Bonifacego ;). Zdjęcia wkrótce.
Przepraszam, że znów lakonicznie, ale sezon przetworowy w pełni, zaczynają się dożynki i związane z nimi jarmarki, no i przy tych maluchach też urwanie głowy ;).
Życzę Wam pięknego dnia
Razem
Bukiet
Kartka
i trochę szczegółów
Piękne dzięki za wpisy pod poprzednim postem, tyle ciepłych, miłych słów. Oczywiście wcale nie chcemy oddawać kotów, ale nasz dom nie jest z gumy... A przybyło kolejne małe kocie nieszczęście. Jest już wyleczone i dokazuje z Filemonem ku przerażeniu Bonifacego ;). Zdjęcia wkrótce.
Przepraszam, że znów lakonicznie, ale sezon przetworowy w pełni, zaczynają się dożynki i związane z nimi jarmarki, no i przy tych maluchach też urwanie głowy ;).
Życzę Wam pięknego dnia
Etykiety:
bukiet z cukierków,
kartki,
scrap
poniedziałek, 1 sierpnia 2011
Przycmentarne znalezisko
W piątkowe popołudnie przyszły do nas dziewczęta - Madzia i Ewa. I przyniosły swoje znalezisko.
Maluch siedział w wysokiej trawie, gdzie miał wygniecione gniazdko i płakał w niebogłosy z głodu... Przy tym bardzo się tulił do rąk i wcale się nie bał. Musiał być wychowany z ludźmi.
Na jedzenie rzucił się tak, że musieliśmy je wydzielać w obawie o jego małe życie. Ale jak już się dziecię kocie najadło, to się zaczęło! :D
Latamy, ganiamy, zaczepiamy Czarne Zwierzę, łapiemy za pana za spodnie, a panią za spódnicę, polujemy na kłębek, palce u nóg...
Czasem zdarza się, że posiedzimy małą chwilkę.;)
A jak bardzo się zmęczymy to zasypiamy, na kolanach u pana
bezpiecznie schowani w jego dłoni
A jak się zbudzimy to zaczyna się od nowa ;D
Czasem są jeszcze przerwy na jedzenia, picie i korzystanie z kuwety - od razu wiedział do czego służy.
Czarny jest oburzony, zbulwersowany i chyba lekko obrażony...
Zachowują się zupełnie jak... Filemon i Bonifacy. Nawet kolorystyka się mniej więcej zgadza.
Oczywiście maluszek szuka dobrego domu, gdzie będzie kochany i pieszczony.
Ale teraz ciężko o domy... Wakacje... Czas radości i odpoczynku dla jednych, a tragedii, tęsknoty, głodu i bólu dla innych stworzeń. Nie umiem się oswoić z okrucieństwem, bezmyślnością i krańcową głupotą niektórych. Nie pojmę nigdy jak można katować zwierzęta, topić młode, albo wyrzucić na pastwę losu...
Mimo wielkiej radości, którą sprawia mi widok Filemona buszującego z kłębkiem, łza się kręci. Ilu jego braci nie miało tyle szczęścia... Nikt nie usłyszał, nie znalazł, nie uratował...
Ot takie smutne refleksje mnie naszły.
Pięknie dziękuję za wszystkie wpisy pod poprzednim postem. Odpowiem na nie szczegółowo i przemyśleniami się podzielę w następnym wpisie, dobrze?
Nie ukrywam, że mały lokator trochę nas absorbuje. Trzeba mieć oczy dookoła głowy żeby go nie zdeptać, nie wypuścić do Prota i reszty kotów. Prot aż się trzęsie żeby przygarnąć malucha, ale on się strasznie boi i syczy, furka i pluje. Za to nasze koty zachowują się wprost skandalicznie... Syczą, furczą i plują. Ot! krótka kocia pamięć. Już zapomniały, że też je ktoś ratował...
Podobno od jutra ma być piękna pogoda. Życzę Wszystkim dużo słonka.
Maluch siedział w wysokiej trawie, gdzie miał wygniecione gniazdko i płakał w niebogłosy z głodu... Przy tym bardzo się tulił do rąk i wcale się nie bał. Musiał być wychowany z ludźmi.
Na jedzenie rzucił się tak, że musieliśmy je wydzielać w obawie o jego małe życie. Ale jak już się dziecię kocie najadło, to się zaczęło! :D
Latamy, ganiamy, zaczepiamy Czarne Zwierzę, łapiemy za pana za spodnie, a panią za spódnicę, polujemy na kłębek, palce u nóg...
Czasem zdarza się, że posiedzimy małą chwilkę.;)
A jak bardzo się zmęczymy to zasypiamy, na kolanach u pana
bezpiecznie schowani w jego dłoni
A jak się zbudzimy to zaczyna się od nowa ;D
Czasem są jeszcze przerwy na jedzenia, picie i korzystanie z kuwety - od razu wiedział do czego służy.
Czarny jest oburzony, zbulwersowany i chyba lekko obrażony...
Zachowują się zupełnie jak... Filemon i Bonifacy. Nawet kolorystyka się mniej więcej zgadza.
Oczywiście maluszek szuka dobrego domu, gdzie będzie kochany i pieszczony.
Ale teraz ciężko o domy... Wakacje... Czas radości i odpoczynku dla jednych, a tragedii, tęsknoty, głodu i bólu dla innych stworzeń. Nie umiem się oswoić z okrucieństwem, bezmyślnością i krańcową głupotą niektórych. Nie pojmę nigdy jak można katować zwierzęta, topić młode, albo wyrzucić na pastwę losu...
Mimo wielkiej radości, którą sprawia mi widok Filemona buszującego z kłębkiem, łza się kręci. Ilu jego braci nie miało tyle szczęścia... Nikt nie usłyszał, nie znalazł, nie uratował...
Ot takie smutne refleksje mnie naszły.
Pięknie dziękuję za wszystkie wpisy pod poprzednim postem. Odpowiem na nie szczegółowo i przemyśleniami się podzielę w następnym wpisie, dobrze?
Nie ukrywam, że mały lokator trochę nas absorbuje. Trzeba mieć oczy dookoła głowy żeby go nie zdeptać, nie wypuścić do Prota i reszty kotów. Prot aż się trzęsie żeby przygarnąć malucha, ale on się strasznie boi i syczy, furka i pluje. Za to nasze koty zachowują się wprost skandalicznie... Syczą, furczą i plują. Ot! krótka kocia pamięć. Już zapomniały, że też je ktoś ratował...
Podobno od jutra ma być piękna pogoda. Życzę Wszystkim dużo słonka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)