W piątkowe popołudnie przyszły do nas dziewczęta - Madzia i Ewa. I przyniosły swoje znalezisko.
Maluch siedział w wysokiej trawie, gdzie miał wygniecione gniazdko i płakał w niebogłosy z głodu... Przy tym bardzo się tulił do rąk i wcale się nie bał. Musiał być wychowany z ludźmi.
Na jedzenie rzucił się tak, że musieliśmy je wydzielać w obawie o jego małe życie. Ale jak już się dziecię kocie najadło, to się zaczęło! :D
Latamy, ganiamy, zaczepiamy Czarne Zwierzę, łapiemy za pana za spodnie, a panią za spódnicę, polujemy na kłębek, palce u nóg...
Czasem zdarza się, że posiedzimy małą chwilkę.;)
A jak bardzo się zmęczymy to zasypiamy, na kolanach u pana
bezpiecznie schowani w jego dłoni
A jak się zbudzimy to zaczyna się od nowa ;D
Czasem są jeszcze przerwy na jedzenia, picie i korzystanie z kuwety - od razu wiedział do czego służy.
Czarny jest oburzony, zbulwersowany i chyba lekko obrażony...
Zachowują się zupełnie jak... Filemon i Bonifacy. Nawet kolorystyka się mniej więcej zgadza.
Oczywiście maluszek szuka dobrego domu, gdzie będzie kochany i pieszczony.
Ale teraz ciężko o domy... Wakacje... Czas radości i odpoczynku dla jednych, a tragedii, tęsknoty, głodu i bólu dla innych stworzeń. Nie umiem się oswoić z okrucieństwem, bezmyślnością i krańcową głupotą niektórych. Nie pojmę nigdy jak można katować zwierzęta, topić młode, albo wyrzucić na pastwę losu...
Mimo wielkiej radości, którą sprawia mi widok Filemona buszującego z kłębkiem, łza się kręci. Ilu jego braci nie miało tyle szczęścia... Nikt nie usłyszał, nie znalazł, nie uratował...
Ot takie smutne refleksje mnie naszły.
Pięknie dziękuję za wszystkie wpisy pod poprzednim postem. Odpowiem na nie szczegółowo i przemyśleniami się podzielę w następnym wpisie, dobrze?
Nie ukrywam, że mały lokator trochę nas absorbuje. Trzeba mieć oczy dookoła głowy żeby go nie zdeptać, nie wypuścić do Prota i reszty kotów. Prot aż się trzęsie żeby przygarnąć malucha, ale on się strasznie boi i syczy, furka i pluje. Za to nasze koty zachowują się wprost skandalicznie... Syczą, furczą i plują. Ot! krótka kocia pamięć. Już zapomniały, że też je ktoś ratował...
Podobno od jutra ma być piękna pogoda. Życzę Wszystkim dużo słonka.
Dobrze, że trafił na Dobrych Ludzi, takich, jak Wy... Przygarnęłabym go z miłą chęcią, ale mamy już cztery koty i mieszkamy z Mamą, która tez ma coś do powiedzenia w tej sprawie :(
OdpowiedzUsuńhttp://anek73.blox.pl
Ale kochana z Cebie duszyczka! piekny post dziekuje i serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKochana, piękny Filemon. Na pewno chcesz go oddać?
OdpowiedzUsuńW miarę życia nasza akceptacja co do liczby zwierząt we własnym domu jakby się powiększa...
Tylko potem głupio odpowiedzieć znajomym na pytanie o liczbę zwierząt...
Bo ludzie się chyba dzielą na dwie grupy: tych, którzy mają ciepły, przytulny i całkiem zakocony i zapsiony dom i przygarniają każde spotkane po drodze nieszczęście i resztę, która żyje w bardzo wysprzątanych i higienicznych pustych domach...
Jakoś wolę tych pierwszych, których jesteś najlepszym przykładem.
Jak zwykle Joasiu kociak mógł na Was liczyć. Te zwierzaki to dobrze wiedzą, gdzie im będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię serdecznie :*
p.s.
proszę potargać Protka za uszami ;)
Moi znajomi znaleźli kociaka na autostradzie...Gdy otwarli drzwi samochodu, kot od razu wskoczył do auta- wniosek nasuwa się sam, niestety podłość ludzka nie zna granic:((
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i dużo samozaparcia w opiece nad zwierzĄciem:))
No i macie fajnego kociaka. Koty mają dobrą pamięć, ale są również samolubne. Jak ludzie.
OdpowiedzUsuńI znów kolejne kocie nieszczęście ,małe i porzucone i Wasze wielkie serce i otwarty dom..i co tu komentowac?..ściskam mocno,mocno.
OdpowiedzUsuńPiękny:) Z pewnością wyrośnie z niego wspaniały Pan Filemon. Miał szczęście, że trafił na Was.Też mam kocią przybłędę i nie oddałabym jej za nic w świecie:)
OdpowiedzUsuńKocie śliczne!! Dobrze trafiło:)Parę tygodni temu też uratowałam z mężem małego kociaka ma gdzieś z 5 tygodni, jeszcze dzień a by zdechł z głodu. Nic nie widział i nie czół tylko słuchał podnosząc wysoko główkę, gdy go wołałam. Jest teraz z nami w domu i dochodzi do siebie. Oczywiście kotek trafił się nam z niesamowitym charakterem do tego bryka i poluje na wszystko, co się rusza. Ogólnie biorąc jest jazda:))A tobie życzę wszystkiego dobrego z nowym domownikiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ja również przygarniam kotki :) Kocham je bardzo . Zapraszam cię po wyróżnienie do mnie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAsieńko, jak tylko zobaczyłam malucha pomyślałam o Bonifacym i Filemonie! Miał wiele szczęścia, nie tylko, że trafił do ludzi, ale do jakich ludzi! Asiu, macie trochę miejsca i świetne podejście do zwierząt. Może byście hotel dla zwierząt otworzyli. Nie dość, że kilka czworonogów może by ocalało to jeszcze byście mogli zarabiać robiąc to co lubicie. Ja sama mam jak może wiesz psa i dwa koty. Teraz wyjeżdżamy na 10 dni i mam wieeelki kłopot, żeby milusińskich dać pod opiekę w zaufane ręce. :)
OdpowiedzUsuńNo sliczności małe! Ja miałam 1 kota czarnego-jak Wasz! I przypałętał się głodny drugi-okazało się , że kotka. A od dwóch dni jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami w sumie 6 kotów: 4 maluszuki przyszły na świat. Rozkoszne maleństwa.
OdpowiedzUsuńKotek miał wielkie szczęście. Dobrze, że są jeszcze tacy ludzie jak Ty i Twoja rodzina :)
OdpowiedzUsuńWitaj Asieńko!!!
OdpowiedzUsuńKoteczek cudny :) Z ogromną chęcią wzięłabym go do siebie, ale coś czuję, że moja rodzinka kazałaby mi się wyprowadzić do Kociego domku, jak nazywamy dawny kurnik stojący w naszym ogrodzie, a który teraz w większości służy za schronienie koteczkom z okolicy - nie tylko naszym trzem urwisom :) :) :) Serce się kraje, kiedy się słucha takich historii :( Kilka lat temu mój tato wybrał się na grzyby, a wrócił z ...... kotem :) To był już dorosły kot, którego ktoś widocznie wyrzucił w lesie. Kotek tak się tulił do taty, że jak szli do samochodu to nie odstępował go na krok :) Niestety już go z nami nie ma. Jest (mam nadzieję) w kocim raju, bo okazało się, że kiedy trafił do nas już był starym kotem :) Ale mam nadzieję, że te kilkanaście miesięcy spędzonych u nas dobrze wspominał :)
Pozdrawiam serdecznie i proszę wyściskać, wygłaskać i wypieścić nie tylko koteczki ale również psiaka w moim imieniu :)
Jakie szczęście, że maluch ocalony!
OdpowiedzUsuńOby jak najszybciej znalazł kochający domek (i zrobił u Was miejsce na kolejne ewentualne zdobycze;-) )Teraz jest wysyp letnich niechcianych kotków, wiem coś o tym:(( Sciskam Was mocno
Wyglądają jak z bajki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Was ja i mój Fikander:))))
Coś wspaniałego, że dajecie mu schronisko...starsze kociaki posyczą, pofukają i...przejdzie im. Szkoda byłoby, gdyby taka śliczna, malutka istotka wpadła nie w takie ręce co trzeba.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka